„– Osa, ty się czujesz raperem?
– Nie, zupełnie nie. Ja to chyba bym wolał być uznawany za żula niż rapera. Raper brzmi ohydnie. W kulturze hip-hop – wiadomo – graffiti spoko, ale reszta mnie nie interesuje, te wczuty, napinki. Nie chciałbym w ogóle być kojarzony z rapem.”
Zdechły Osa to wrocławski twórca, którego nie sposób nazwać ani raperem, ani rockmanem, ale z czystym sumieniem można go określić mianem jednego z ciekawszych głosów krajowego podziemia schyłku drugiej dekady XXI wieku. Jak żaden inny potrafi ująć przećpanego, depresyjnego ducha obecnych czasów w formie krótkiej, brudnej, acz chwytliwej piosenki. Na koncertach jego fani kręcą młyn pod sceną jak na hardcore’owych gigach.