Francuski twórca muzyki elektronicznej, producent i DJ w końcu zagra we Wrocławiu. Thylacine wydał niedawno swój nowy album „Timeless”, czyli zbiór 10 arcydzieł muzyki klasycznej i jednego interludium, które mistrzowsko przekształcił w zupełnie nowe utwory przepełnione charakterystycznymi elektronicznymi brzmieniami.
Dzięki swojej odwadze młody muzyk chętnie postrzega każdy ze swoich projektów jako osobne doświadczenie, wykorzystując na ich potrzeby różne podejścia i pomysły, dla których wspólną podstawą są podróże. Po nagraniu swoich pierwszych albumów na pokładzie pociągu transsyberyjskiego, na argentyńskich drogach i na Wyspach Owczych – magicznego „Transsiberian”, a następnie „Roads-Vol. 1” i „Roads-Vol. 2” – Thylacine zdecydował się na podróż w czasie zamiast w przestrzeni.
Po wypuszczeniu na świat trzech zróżnicowanych singli – spokojnego „Satie I” opartego na utworze „Gymnopédie No. 1” Satie’ego, odważnego „Allegri” bazującego na liczącym niemal 400 lat „Miserere” i bardziej ambientowego „Sheremetiev”, który powstał na kanwie mniej znanego prawosławnego hymnu chóralnego „Nine sili nebesniye” Thylacine prezentuję pełnię swojej wirtuozerii i kunsztu na nowym albumie „Timeless”. Na swoim nowym krążku artysta podejmuje próbę zmierzenia się z największymi gigantami świata muzyki klasycznej – Mozartem, Beethovenem czy Schubertem, powracając do klasycznych partytur w podobny sposób, w jaki eksploruje się niezbadane terytoria – schodząc z utartych szlaków.
Przy tworzeniu tego albumu Thylacine kierował się chęcią stawienia czoła różnym harmoniom i tempom, aby zrealizować dwa cele – powrócić i nawiązać do własnego muzycznego wychowania w konserwatorium oraz wyizolować najbardziej ikoniczne części tych najbardziej znanych partytur. Prace nad tym wyzwaniem dowiodły jego wyjątkowej kreatywności. W niektórych przypadkach artysta wyłącznie sampluje główny temat, niekiedy prezentując zupełnie nowe interpretacje dzieł, ale w każdym przypadku przyświeca mu jedna zasada – nie robić za dużo. Z tego punktu widzenia warunki nagraniowe były jak najbardziej sprzyjające: Spędzałem wakacje w odosobnionym domku w szwajcarskich górach, kiedy ogłoszono restrykcje. Nie planowałem zostać tam na miesiąc i miałem ze sobą tylko komputer, klawiaturę i kartę dźwiękową. Ten minimalizm okazał się zbawienny – dzięki niemu uniknąłem przeładowania melodiami, które i tak są już niezwykle rozbudowane.
W przeciwieństwie do wielu innych artystów, którzy konfrontując się z nowym wyzwaniem stawiają na ostrożność, Thylacine podszedł do „Timeless” z przekonaniem, że jest w stanie osiągnąć taką samą zmianę scenerii i taką samą tęsknotę za wysokością, jaką zapewniały jego poprzednie projekty. U Satie’ego czy Allegriego można dostrzec pewne zasady kompozycji, które pozostały niezmienne i występują także w muzyce współczesnej – powtarzające się tematy, melodyczne progresje i inne zabiegi, podsumowuje, przypominając słuchaczom, że spotkanie symfonii i elektroniki w jego wykonaniu było po prostu nieuniknione.