Od pracy w kwartecie elektroniczno-popowym Bloodgroup po działalność jako jedna połowa farersko-islandzkiego duetu Kiasmos, u boku Ólafura Arnaldsa, Janus Rasmussen wie co nieco o tworzeniu niuansów w muzyce. Wydany nakładem Ki Records Christiana Löfflera debiutancki album Rasmussena, „Vín”, był za to skokiem na nieznane terytorium. Jest to płyta, na której producent sięga w głąb, aby ujawnić pełnię swoich talentów. – Często pracuję bardzo szybko i pociągają mnie bardzo dziwne pomysły. Mam taką obsesję, żeby znaleźć coś, co naprawdę nie powinno działać i sprawić, żeby działało. To jest bardzo satysfakcjonujące – mówi artysta. Jako całość, „Vín” jest solowym debiutem, który z pewnością „działa”. Nagrany w jego studiu w Reykjaviku, jest pełnym dowodem na to, że Rasmussen podążał za swoimi twórczymi instynktami, aby stworzyć płytę, która w jasny sposób eksploruje nowe światy dźwiękowe w sferze eksperymentalnego minimal techno.
Janus Rasmussen zaczął pisać większość utworów na „Vín” na początku 2018 roku, choć niektóre z nich (w tym główny singiel „Green Wine”) powstały jeszcze wcześniej. Dopiero gdy Rasmussen zagrał niektóre z utworów podczas swoich setów DJ-skich na całym świecie, zrozumiał, że nadszedł czas na nagranie. – Grałem wiele z tych piosenek i bardzo dobrze mi się sprawdzały” – tłumaczy. – Nie mówiłem nikomu, co to za utwory, ale oczywiście pasowały do setów, ponieważ nie odbiegają zbytnio od brzmienia Kiasmos, mimo że są inne. Nigdy wcześniej tego nie robiłem: grałem niedokończone utwory i obserwowałem reakcję. To była naprawdę świetna zabawa. Można się wiele nauczyć o własnej muzyce, kiedy się to robi – dodaje artysta.