Wydanie długo oczekiwanego drugiego albumu Jamesa Holdena The Inheritors latem 2013 roku zapoczątkowało całkowicie nowy etap w trwającej muzycznej karierze brytyjskiego guru muzyki elektronicznej. Stanowiący epicką, 75-minutową angielską sagę pogańską, pochłaniający i idiosynkratyczny alternatywny świat elektroniczny krążka „The Inheritors” stanowił rezultat nocnego grania Holdena na jego modularnym syntezatorze i opracowanych przez siebie maszynach analogowo-cyfrowych.
Proces nagrywania, który w tak wielkim stopniu koncentrował się wokół prywatnych występów na żywo i muzycznych eksploracjach w studio, szybko stawał się coraz bardziej oderwany od jego kariery, w ramach której podróżował po świecie i gościnnie występował na albumach innych muzyków przez ponad 10 lat jako DJ. Nadszedł czas, by postawić wszystko na jedną kartę i zacząć budować coś naprawdę swojego.
Urodzony w Londynie perkusista jazzowy Tom Page (grający wcześniej w duecie syntezatorowo-perkusyjnym Rocketnumbernine założonym wraz z bratem) był pierwszym nabytkiem Holdena, który dołączył do muzyka oraz przenośnej wersji jego modularnego syntezatora w improwizowanej reimaginacji utworów z „The Inheritors” w odpowiedzi na niemożliwe do odrzucenia zaproszenie Thoma Yorke’a do zagrania wraz z supergrupą Atoms For Peace podczas trasy koncertowej po całej Ameryce Północnej jesienią 2013 roku. Po powrocie do koncertowania w Europie, improwizacje francuskiego saksofonisty Etienne Jaumeta (Zombie Zombie), którego improwizowane saksofonowe solo stanowi wyróżnik utworu „The Caterpillar’s Intervention”, jednego z najbardziej uznanych utworów na „The Inheritors”, stanowiły miły okazjonalny dodatek do nowo powstałego duetu, który nadal kontynuował swoje występy na żywo.
W czasie sesji nagraniowych do trzeciego albumu „The Animal Spirits”, podczas upalnego lata 2016 roku, zespół przerwał swoje podróże, aby osiąść na chwilę w londyńskim studio Holden Sacred Walls. Liczył już wówczas sześć osób. Delikatny angielski kornet Marcusa Hambletta (Bear’s Den, Laura Marling), swobodne wokalizy Lizy Bec i pozornie nieskończone sztuczki perkusisty Lascelle’a Gordona dopełniły wymyślony przez Holdena „uduchowiony zespół jazzowy grający muzykę folkową/trance”, dodając ekspresyjną głębię do jego najnowszych utworów syntezatorowych. Album charakteryzuje wyróżniająca się muzyka syntezatorowa, lecz również fakt, że Holden obejmuje na nim rolę lidera zespołu, dzięki której może zgłębiać mnogość improwizacyjnych permutacji nowego zestawu folkowo-trance’owych standardów z syntezatorem na pierwszym planie.
Kontrola twórcza sprawowana przez Holdena, brytyjskiego guru muzyki elektronicznej nad albumem Animal Spirits była absolutna — od zbudowania swojego własnego syntezatora i oprogramowania wspomagającego improwizację, przez opracowanie linii melodycznej wszystkich utworów i kierowanie pracami każdego muzyka, aż po samodzielne nagranie, miksowanie i wydanie ukończonego albumu nakładem własnej wytwórni Border Community pod koniec 2017 roku. Jednak w czasach, gdy większość muzyki elektronicznej jest skrupulatnie składana z klocków w całości na komputerze lub wręcz odtwarzana z dysku w imię nieprzerwanych występów na żywo, dla Holdena kluczowym celem są prawdziwe wykonania muzyki elektronicznej na żywo.
Dzięki zebraniu muzyków „w jednym miejscu i w jednym czasie”, w ramach próby uchwycenia czegoś, co artysta nazywa niemożliwą do podrobienia „komunikacją parapsychiczną” występującą podczas grupowego występu, każda minuta „The Animal Spirits” rzeczywiście miała miejsce, odbyła się w jednej chwili i została nagrana na żywo w jednym pokoju, jeden raz, bez powtórek, dogrywek, bez edycji, zgodnie z dogmatem Holdena, który artysta narzucił sobie sam.
Co zaś najważniejsze, empatyczne kreacje syntezatorowe muzyka pozostają nierozerwalnie związane z ekspresyjnym jazzowym flow perkusisty Toma Page’a w płynnym, dynamicznym tańcu dzięki samodzielnie zaprogramowanemu, opartemu na wzorach matematycznych, interaktywnemu oprogramowaniu perkusyjnemu, które utrzymuje tempo, wprowadzając niemal niedostrzegalne, jednak niewątpliwie ludzkie mikro pomyłki, które nadają perkusji naturalne i magiczne brzmienie. To sprawia, że Page nie podlega tyranii metronomu, która zazwyczaj dominuje w każdej próbie zintegrowania prawdziwej perkusji z wykonaniem muzyki elektronicznej na żywo, dzięki czemu rodzi się nowa organiczna i symbiotyczna relacja między człowiekiem a maszyną.